-Dziękuję, dziewczynki - mama uśmiechnęła się szeroko i zdjęła swoje okulary do czytania. Wyglądała bez nich nieco młodziej, chodź w nich też nie wyglądała źle. Miała nieco ponad 40 lat, i mimo, że byłam od niej o wiele młodsza, jako jej córka, to zazdrościłam jej figury. Była ode mnie trochę chudsza (Nie to, żebym narzekała na swoje ciało) , a jej nogi były dłuższe niż moje, co podkreślała idealnie dobranymi sukienkami. Wyglądała jak te bizneswomen's z filmów (którą po części była, tylko, że nie grała w filmie) w eleganckim koku przypiętym granatową spinką, pasującą pod kolor sukienki, którą akurat miała na sobie. - chcecie może teraz coś zjeść? Siedzimy tu już prawie dwie godziny. - powiedziała
-Z chęcią coś przegryzę - oznajmiła Lily a ja przygryzam dolną wargę, żeby się nie roześmiać. Sposób w jaki moja przyjaciółka mówiła zwracając się do mojej mamy zwyczajnie mnie śmieszył. Mówiła bardziej dostojnie i niższym głosem. Cholera, dziewczyno przecież nie rozmawiasz z królową Anglii! Zaraz. Czy można myśleć 'cholera' w pobliżu swojej mamy? Przecież nie pomyślałam gorszych rzeczy jak 'kurwa' czy 'chuj' ale... o nie! Dobra, ważne, że nie powiedziałam żadnego z tych słów na głos...
-Ja też coś zjem - dodałam w końcu, kiedy byłam pewna, że powstrzymałam swój śmiech przed wyjściem na wierzch.
-Wspaniale! W takim razie idę coś przyżądzić. Widzimy się za chwile w jadalni - uśmiechnęła się szeroko, po czym wyszła z pomieszczenia, a my zaraz za nią. Zawsze zastanawiało mnie, czemu mówiła 'jadalnia' skoro chodziło jej o kilka metrów kwadratowych, których podłoga różniła się od tej za blatem. Było to jednak wciąż to samo pomieszczenie... nieważne. Wyszłyśmy zaraz za moją rodzicielką.
-Pomóc Ci w czymś, mamo? - zapytałam
-Nie, poradzę sobie. - cała mama. Nigdy nie przyjmuje pomocy, woli robić wszystko sama. Chciałbym być tak niezależna jak ona. Poza tym bardzo lubi gotować i przyżądzać różne potrawy. Kiedy byłam młodsza potrafiłyśmy spędzić cały dzień w kuchni, gdy uczyła mnie robić nasze ulubione jedzenie. Kochałam to!
-Jasne - przytaknęłam i usiadłam przy stole obok mojej przyjaciółki, która zdążyła zrobić to przede mną.
-Tak w ogóle, to przystojni Ci chłopcy, których dziś spotkałyśmy - powiedziała Lils a ja mentalnie kopnęłam ją w twarz za poruszenie tego typu tematu przy mojej mamie.
-Taa - przytaknęłam cicho, w duszy modląc się o to, by mama nie zadawała żadnych pytań.
-Jacy chłopcy? - jak na złość, oczywiście nie mogło się bez tego obejść...
-Kiedy wczoraj Faith wracała od Miley to jakiś... - zaczęła Lily.
-Chłopak! Jakiś chłopak... spotkałam pewnego chłopaka i zaproponował mi odprowadzenie do domu. Dziś spotkałyśmy go i jego kolegę na zakupach - dokończyłam przerywając przyjaciółce. Nie chciałam mówić mamie o kryminaliście z nożem. Nigdy nie wypuściła by mnie już z domu! Nie chodzi tu o karę, lecz o strach. Bałaby się wypuścić mnie z domu po zmroku. Miałam nadzieję, że uwierzy w moją historyjkę. Patrzyłam na nią próbując zachować naturalny wyraz twarzy. Rodzicielka zmrużyła lekko oczy patrząc w podłogę jakby analizowała to co właśnie powiedziałam.
-Cóż, miły chłopak. Jak miał na imię? - zapytała. Tak, uwierzyła!
-Już nawet nie pamiętam - ponownie skłamałam. Nie chcę, żeby pomyślała, że go polubiłam czy coś... Wypytywała by o niego ' Jak tam Justin? ' ; 'Kolegujesz się z nim? ' ; 'Pozdrów go' . Stwierdziłam, że jeśli powiem, że nie pamiętam, to pomyśli, że nie przywiązałam wielkiej wagi do naszej znajomości. Wyglądam pewnie na wyrodną, zakłamaną córkę, ale to nie tak. Po prostu chcę ominąć zbędnych nie przyjemności. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk talerza obijającego się o stół, który mama położyła przede mną. Zrobiła nam po omlecie. Po chwili na stole położyła także dżem i nutellę.
-Posmarujcie sobie czym chcecie. - uśmiechnęła się i skierowała się w kierunku drzwi prowadzących do salonu, przez który musiała przejść, by znaleźć się w swojej sypialni.
-Nie zjesz z nami? - zapytałam nim zdążyła zniknąć za białymi drzwiami.
-Nie jestem głodna. - pokręciła głową - położyłabym się już spać.
Poparłam decyzję mamy, chociarz było dopiero w pół do szóstej. Ciężko pracowała, często zostawała nawet po godzinach w biurze, żeby dokończyć jakieś ' ważne sprawy '. Czasami zastanawiałam się, czy nie jest pracoholiczką...
-To dobry pomysł - uśmiechnęłam się
-Dobranoc - powiedziała Lily
-Dobranoc - mama lekko zachichotała - tylko nie siedźcie do późna, chyba, że będziecie gdzieś wychodzić. Faith nie wracaj zbyt późno. Dobranoc - powtórzyła znów zanim zniknęła za drzwiami kuchennymi. Sen dobrze jej zrobi.
-To jak?
-Mhm? - mruknęłam pytająco nie wiedząc o co chodzi mojej przyjaciółce i posmarowałam mój omlet nutellą.
-Co robimy? - zapytała unosząc do góry swoje idealnie wyregulowane i lekko przyciemnione brwi.
-Sama nie wiem. Może noc filmową? - zaproponowałam
-Nie. Noc filmowa była kilka dni temu. Może po prostu pójdźmy się przejść?
Justin's Pov
- Co jest tak ważne, że Neil nie mógł spotkać się ze mną osobiście? Sam kazał mi tu przyjść Carlos! - krzyknąłem do chłopaka. Nie lubiłem Carlosa, z resztą większość ludzi, których znam go nie lubiła. Był takim przydupasem Neil'a. Gdy trzeba było donosił na wszystkich dokoła. Po prostu lizał mu dupę...
-Cóż, trochę zajęło Ci dotarcie tu. Szef pojechał już na miejsce, wiesz... tam gdzie zawsze. - tłumaczył mi latynos wchodząc do pomieszczenia, które okazało się garażem. Zapalił światło i podszedł do maszyny okrytej białą płachtą - Kazał pokazać Ci to - powiedział i szybkim ruchem zdjął płachtę z... motocyklu.
Był to jeden z najnowszych motocykli, widziałem go w jakimś programie, który oglądał ostatnio mój ojciec. Pojazd był czarny, lecz miał także srebrzyste/mechaniczne dodatki. Był wypolerowany i wyczyszczony.
-Ale cacko - wykrztusiłem nie odrywając wzroku od motoru.
-Tak - przytaknął Carlos, a może raczej głupi przydupas z głupim akcentem.
-W takim razie do zobaczenie mam nadzieję, że nigdy - powiedziałem ze sztucznym uśmiechem. Carlos dobrze wiedział, że go nie lubię, ale nie stawiał mi się najwyraźniej ze strachu.
-Czekaj, czekaj - zatrzymał mnie zanim zdążyłem wyjechać z garażu.
-Co?
-Może założysz strój i kask? - stanął przede mną trzymając następujące rzeczy w dłoniach.
-Kask?- tak, strój?-nigdy - powiedziałem wyrywając kask z rąk chłopaka i szybko założyłem go wyjeżdżając na ulicę tym samym zostawiając go samego i głupiego w garażu.
-Oh. Tu jesteś - powiedział Neil i poklepał mnie po ramieniu, kiedy podjechałem do niego a ja walczyłem ze sobą, by nie zrzucić jego brudnej łapy z mojego ciała - myślałem, że już nie przyjdziesz - uśmiechnął się, a moje śniadanie podeszło mi do gardła gdy zobaczyłem jego złoty ząb.
-Taa - tylko przytaknąłem odjeżdżając powoli i ustawiłem się na linii startu. Rozejrzałem się dokoła wypatrując pewnej osoby. Oprócz kilkunastu motocyklistow, z którymi miałem się ścigać i 'sponsorów' były tam tłumy ludzi.
-Mnie szukasz, Bieber? - usłyszałem za plecami niski głos, tego bladego idioty. Tak, nie lubię naprawdę wielu ludzi.
-Tak, właściwie tak. Myślałem, że spękałeś po tym jak pokonałem Cię ostatnim razem - uśmiechnąłem się sztucznie
-Zamknij się - warknął i stanął na linii startu tak jak ja. Haha! Wygrałem.
-3...2... - usłyszałem głos dziewczyny, która ogłaszała początek wyścigu. Zdjęła z szyi swoją apaszkę i podniosła ją do góry - 1... start! - krzyknęła gwałtownie rzucając ręką z apaszką w dół dając znak, że można już jechać.
Wystartowałam. Oddychałem szybko, a w moich żyłach płynęła teraz adrenalina. Czułem się całkiem wolny, wyzwolony od problemów... kochałem to uczucie, nawet jeśli trwało tylko kilka minut.
Jechałem tak rozmyślając kiedy zauważyłem Lucasa niebezpiecznie zbliżającego się do mnie. Czemu on się do mnie... zaraz co to jest? Kto do cholery przyczepia sobie ostre kolce do motocyklu? Czy ja śnię, czy to jest jakiś cholerny film sience fiction?
___________________________________________
Rozdział nieco krótki, ale nie chciałam pisać dalej. Muszę trzymać was w napięciu :D
W.
Jeśli przeczytałeś/łaś to proszę o komentarz :)